Szymon Czerwiński/Ewa Woydyłło-Osiatyńska.

Patologicznych wzorców rodzinnych nie da się „anulować” wiedzą przekazaną w szkole ►

Udostępnij:

– Tego, co dziecko przeżywa w patologicznym domu, nie da się wiedzą przekazaną w szkole „anulować”. Ono będzie potwornie się bało tego, kim jest, i tego wstydziło. Trzeba je wyjąć z tego środowiska – wyjąć fizycznie, tak, jak robi się w Norwegii czy w Danii – stwierdziła dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska.

Podczas VIII Kongresu Wizja Zdrowia – Diagnoza i Przyszłość – Foresight Medyczny zapytaliśmy dr Ewę Woydyłło-Osiatyńską, psychologa i terapeutę uzależnień, czy przedmiot szkolny edukacja dla zdrowia przyniesie pozytywny efekt w sytuacji, kiedy dziecko widzi w domu rodziców pijących alkohol czy zażywających narkotyki? I jaki skutek przynosi to, że w sklepach znajdują się produkty z alkoholem, które kuszą swoim atrakcyjnym wyglądem?

Poniżej nagrana rozmowa – pod nią spisany tekst.


Jak wyjaśniła dr Woydyłło-Osiatyńska, różne wzorce, z jakimi ma do czynienia dziecko, mogą na nie oddziaływać na różne sposoby, to bardzo złożona sprawa. 

– Jedno dziecko przyjmie informację z zewnątrz i odniesie się krytycznie do swoich rodziców, a inne dzieci będą miały mętlik w głowie. Kolejne dziecko przyjdzie do domu i całkowicie wykasuje to, co powiedziała pani na lekcji, bo będzie się bało skonfrontować z tym tematem. Czuje bowiem, że przynależy do tego środowiska i do tego domu. Może być też tak, że uczeń będzie słuchać w szkole na temat uzależnień i w domu bać się o rodziców – mówiła.

Tego, co dziecko przeżywa w patologicznym w domu, nie da się wiedzą przekazaną w szkole „anulować”. Ono będzie potwornie się bało tego, kim jest, i tego wstydziło.

– Nie wolno składać odpowiedzialności na dzieci za ratowanie patologicznych rodziców. Trzeba je wyjąć z tego środowiska – wyjąć fizycznie, tak, jak robi się w Norwegii czy w Danii. Jeśli rodzice chcą mieć rodzinę, to najpierw powinni pójść na leczenie, a dopiero potem mogą mieć prawo wychowywać dzieci. Inaczej je deprawują. Niestety jest to nie do pojęcia w naszym systemie, w którym rodzinę uważa się za świętą... Patrzę na te zjawiska z wielkim smutkiem, ponieważ latami pracowałam z pacjentami, którzy byli dziećmi alkoholików i którzy nie znaleźli innej drogi w życiu. Zapowiadali sobie, obiecywali, że nie będą pić, ale inaczej nie umieją, bo tylko tak nauczyli się żyć. Dziecko dorasta i jest dorosłym dzieckiem alkoholika – DDA – ponoszącym konsekwencje – mówiła.

– Kolejny problem to wpuszczanie do handlu używek w taki sposób, że kuszą kolorowymi opakowaniami – tym że są słodkie i przypominają soczki. Postępując tak, szykujemy sobie straszliwą plagę zagrożeń, dlatego że dzieci mają jeszcze nierozwinięty system nerwowy. Alkohol działa na system nerwowy, na neuroprzekaźniki. Jeśli zatem dziecko „zawiesi się” na tym, że jedyny rodzaj ulgi, jaki czuje, to odprężenie pod wpływem używki, to nie będzie umiało inaczej się zrelaksować. Trzeba bardzo to tępić – podsumowała ekspertka.

Przeczytaj także: „Edukacja zdrowotna w szkołach – będzie o zdrowiu psychicznym”.

Menedzer Zdrowia youtube

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.